Wiadomości

Malezja pozytywnym zaskoczeniem

Wystartował w Ironman 70.3 Langkawi, gdzie po walce wywalczył slota na MŚ. Bartosz Nowicki opisał przeżycia z Malezji, która okazała się dla niego zaskoczeniem pod wieloma względami.

Malezja zaskoczyła mnie  pod wieloma względami pozytywnie, przede wszystkim w odniesieniu do samego pobytu, dostępności wszystkiego, czego turysta może potrzebować tym bardziej turysta triathlonowy Natomiast w kilku aspektach zaskoczenia nie było,  szczególnie jeżeli chodzi o pogodę i trudności, jakie mnie spotkają w czasie rywalizacji.

Start inny od innych

Zawody zostały przygotowane nieco inaczej. Start głównego wyścigu odbywał się w sobotę (12.10.2024) oraz start połówki rozpoczął się przed dystansem pełnym. Do tej pory miałem okazję obserwować zawodników już w trakcie rywalizacji tutaj w pewnym momencie z zawodnikami  pro oraz najlepszymi AG z pełnego miałem okazję się mijać, kończąc swoje zawody.

Organizacja wyścigu ora logistyka w przypadku skorzystania z oferty Ironman Malezja była dla mnie dużym udogodnieniem, ponieważ transport do najważniejszych punktów zawodów odbywał się bezpośrednio spod hotelu, w którym mieszkałem. Natomiast wisienką na torcie był fakt, że meta była usytuowana bezpośrednio na terenie hotelu pomiędzy plaża a infrastrukturą hotelową.

Logistyka, która zapewnił organizator, umożliwiała bez problemu dotarcie do wszystkich istotnych miejsc. Strefa T1 była oddalona mniej więcej o 25km a na start kursowały regularnie autobusy.

Przebieg wyścigu

Na etapie pływackim, który zakończyłem finalnie na 18 miejscu (informacje przekazała mi koleżanka z teamu z którą przyleciałem na Langkawi), pewnym nowością była ilość słonej wody, którą jestem w stanie wypić na tej części trasy. Nie zwracam na to szczególnie uwagi w czasie zawodów w Polsce, dlatego tutaj nieco mnie to zaskoczyło. Etap rowerowy w zasadzie prowadził dookoła wyspy. W tym przypadku faktycznie organizator zgodnie z prawdą określił trasę jako “hilly”. Dało się to odczuć od początku wyścigu, ale z drugiej strony na każdym kroku, piękne widoki mocno rekompensowały trudności z tym związane. Myślę, że tu zaskoczeniem była momentami przyroda, niecodziennie przecież mamy okazję oglądać  małpy przesiadujące na poboczu i obserwujące wyścig. Do mnie nie podbiegły w czasie jazdy,  ale byłem świadkiem, jak w pewnym momencie do zawodnika przede mną wbiegły na trasie.

Na tym etapie mimo że jechałem nieco słabiej niż założenia trenera, w pewnym momencie temperatura stała się już na tyle uciążliwa, że obawiałem się niewystarczającego zapasu sił, którym dysponowałem na etapie biegowym. Dlatego od mniej więcej 75km oszczędzałem siły, utrzymując w miarę pozycję względem innych zawodników, ale też mając z tyłu głowy, że ten wyścig podobnie jak wszystkie inne w czasie biegu zweryfikują możliwości. Dodam, że mniej więcej ok godziny 11:00 temperatura odczuwalna to ok 37 stopni oraz wilgotność na poziomie 90%.   

Po zakończeniu etapu rowerowego jak się później okazało (mój support w postaci niezastąpionej Dominiki Kessler czekał na 4 km biegu) dał mi znać że jestem na 4 pozycji co mnie mocno zmotywowało, gdyż do upragnionego slota brakowało na tym etapie naprawdę niewiele. Mini kryzys dopadł mnie na 12 km musiałem zwolnic, bo mimo że biegłem dalej stosunkowo dobrze, jak na te warunki postoje w punkach z wodą i lodem wydłużyły do ok 5:20 km/min, dużym zaskoczeniem był dla mnie fakt, że nie tylko ja mam taki problem. W pewnym momencie zorientowałem się, że pomimo trudności, mniej więcej swoją pozycję utrzymuje a do końca pozostało niespełna 5 km. Tu kolejny raz pomogła mi Dominika,  informując, że jestem na 6 pozycji i do w miarę bezpiecznego awansu na mistrzostwa świata brakuje już bardzo niewiele.

Do ostatnich sił

Końcówka wyścigu to w zasadzie zebranie wszystkich możliwych “zapasów mocy” i wyprzedzanie po kolei tego jednego zawodnika, którym jak się później okazało był reprezentant Wielkiej Brytanii. Osobiście dziś mogę powiedzieć, że na tym etapie dałem z siebie wszystko i ostatnia prosta do mety mimo że to okolice hotelu, w którym mieszkaliśmy, pamiętam z małymi zanikami. Natomiast moment jej przekroczenia zapamiętam do końca życia.

Chwilę po tym, jak wyczytali organizatorzy moje nazwisko, podbiegła do mnie Dominika i poinformowała, że jestem 5 i slot na MŚ jest praktycznie w kieszeni. Przyznaję, że chwilę później oboje płakaliśmy ze wzruszenia, a ja czułem się szczęśliwy. To był jeden z najlepszych   momentów w moim życiu. Organizator zadbał oto, aby każdy na mecie czuł się tak, jakby to było tylko jego święto: od momentu jej przekroczenia do opuszczenia  strefy Finiszera.

Odbiór przepustki do marzeń

Ceremonia rozdania slotów która przewrotnie na Langkawi została nazwana oficjalnie w agendzie “Roll Down Ceremony”, rozpoczynała się o godzinie 18:00 i wyglądała dosyć podobnie jak te które odbywają się w Polsce, choć dla mnie osobiście, mimo że byłem mega szczęśliwy z uczestnictwa, mam ogromny sentyment do rozdania slotów w Gdyni (tu dwa lata temu miałem przyjemność uzyskania swojej pierwszej  kwalifikacji). Tu było dla nas zaskoczeniem, że finalnie ze względu na ilość osób w kategorii 44-44 było najwięcej ze wszystkich grup wiekowych, dlatego organizator przewidział finalnie sześć slotów. Po wyczytaniu nazwiska i dokonaniu wszelkich formalności pozostało wykonanie tradycyjnie już kilkudziesięciu zdjęć i celebrowanie pozostałych dwóch dni wyjazdu jako “świeżo upieczony” posiadacz slota.

Ironman Langkawi 70.3 to idealnie podsumowanie sezonu 2024, który był dla mnie najlepszym do tej pory ze względu na osiągnięte wyniki i zadowolenie ze współpracy z trenerem. Natomiast zawirowania w jego trakcie związanie m.in z wypadkiem w Gdyni na etapie rowerowym, czy zejściem z trasy w czasie zawodów w Czechach, pokazują, że niezależnie od tego, jak się układa przebieg sezonu, ważne jest, aby do samego końca wierzyć w możliwości i nie poddawać się, kiedy pojawiają się jakieś trudności na naszej drodze.

Korzystając z okazji, chciałbym bardzo podziękować trenerowi Przemkowi Kropiewnickiemu który od początku bardzo mocno mnie wspierał w tej szalonej przygodzie na końcu świata,  drużynie Sport2Freedom, którzy dawali znać przez cały czas, że trzymają kciuki i mocno kibicują oraz Dominice Kessler, która zadbała o każdy najmniejszy szczegół przygotowań do wyścigu, począwszy od kontroli nad dietą przed startową  skoczywszy na dopilnowaniu, czy wszystko co niezbędne, mam ze sobą na każdy z etapów tego wyścigu. Możecie wierzyć lub nie, ale w pewnym momencie rzeczy, które wielokrotnie przygotowywałem przed startem w innych okolicznościach przyrody 10 000 km od domu mogą okazać się dużo bardziej skomplikowane, a support staje się na wagę złota.

Bartosz Nowicki
fot. materiały prywatne

Pokaż więcej

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz również
Close
Back to top button
X