Z piekła do chwały. Phil De Fries i jego największe zwycięstwo

Trzynasta obrona pasa mistrzowskiego KSW uczyniła go legendą. Ale zanim Anglik z Sunderlandu stanął na szczycie, przeszedł przez piekło – alkohol, lęki, depresję i myśli samobójcze. Dziś inspiruje innych, pokazując, że z każdej porażki można się podnieść.
– Nie ma mocnego na tego Anglika, piękne zwycięstwo panującego championa. Nie dał przestrzeni na rozwinięcie stójki przeciwnikowi – tak skwitowali komentatorzy ostatnią walkę o pas mistrzowski KSW wagi ciężkiej Phila De Friesa w Ergo Arenie. Była to już trzynasta obrona, umacniając go na tronie jako najdłużej panującego mistrza w historii polskiej organizacji, ale ten wynik robi wrażenie w całym świecie MMA.
Droga Anglika na szczyt w KSW zaczęła się od samego dna. Wówczas toczył najważniejszą walkę poza oktagonem i treningową matą, której do pewnego momentu nie był nawet świadomy.
Walka z demonami
Zawodnik pochodzący z Sunderlandu zawodową karierę w MMA rozpoczął w 2009 roku, notując imponującą serię sześciu wygranych z rzędu. Dzięki temu Phil zawitał dwa lata później do najlepszej organizacji na świecie – UFC. Jednak za tymi wygranymi krył się mrok, którego nie do końca był świadomy. Jak sam przyznawał, problemy ze stanami lękowymi towarzyszyły mu przez całe życie. Zorientował się, że coś jest nie tak właśnie w okresie walk w UFC. Mimo udanego debiutu, to łącznie w pięciu pojedynkach zanotował aż trzy porażki.
Za tymi przegranymi ujawniły się demony w postaci niemal codziennego picia alkoholu. Do tego doszło uzależnienie od marihuany. Urządzał imprezy połączone z piciem i paleniem przy każdej możliwej okazji. Dochodziło do takich sytuacji, że gdy tylko wychodził z domu, kilkukrotnie sprawdzał, czy zamknął drzwi. Zdarzały się też przewidzenia. Miał problemy ze snem, a strach wzbudzały w nim zwykłe rozmowy z innymi, w tym z najbliższymi. Nawet treningi przed kolejnymi walkami kryły w sobie lęk, z którym wówczas nie mógł sobie poradzić. Doszło do tego, że miał myśli samobójcze. Kiedy Phil De Fries osiągnął punkt krytyczny, zaczął czytać o “swoich” objawach i powoli uświadamiał sobie, że jest chory. Przełom nastąpił w wieku 30 lat. Wtedy doszło do niego, że zmaga się z depresją i stanami lękowymi. Postanowił działać.
Odbicie się od dna
Tuż przed walką z Antonem Wjaziginem w 2017 roku trafił do dobrego psychiatry. Ten przepisał mu odpowiednie leki i zastosował terapię, która trwała trzy miesiące. Jak później przyznał Anglik, efekt był niewiarygodny. Jego życie nabrało sensu, a kariera tempa. Kolejny rok był przełomowy. Przyjechał do Polski. Na gali KSW 43 Phil stanął do walki o pas mistrzowski w wadze ciężkiej z faworyzowanym Michałem Andryszakiem, legitymując się rekordem 15-6. We Wrocławiu zaczął pisać najpiękniejszy rozdział w dotychczasowej karierze.
Phil De Fries zwyciężył z Polakiem dzięki zapasom, które w późniejszych walkach też okażą się kluczowe. Wówczas uznawano to za sensację, ale Anglik zaczął ugruntowywać pozycję na europejskim rynku. W kolejnych obronach mistrzowskich pokonywał takich rywali jak m.in. Karol Bedorf, Michał Kita, Tomasz Narkun, Darko Stosic, Szymon Bajor, Todd Duffee, czy Augusto Sakai. Anglik przyznawał w wielu wywiadach, że to KSW uratowało mu życie. Dzięki walkom w polskiej organizacji mógł odbić się od dna, kupić dom i ustabilizować sytuację życiową.
Inspiracja dla innych
Phil De Fries po wieloletniej walce z wewnętrznymi demonami, które doprowadziły go na samo dno, przez co nawet bał się rozmów z przyjaciółmi, obecnie jest na fali wznoszącej. Problemy mentalne ma za sobą i cieszy się pełnią życia, będąc też szczęśliwym ojcem dwóch córek.
Anglik od lat promuje pozytywny wpływ MMA na zdrowie psychiczne i fizyczne. Jest żywym przykładem, że z wielu problemów można wyjść na prostą. Obecnie jego dominacja w dywizji ciężkiej trwa od siedmiu lat. Właściciele federacji mają coraz większy ból głowy z doborem odpowiedniego dla niego rywala, który miałby szansę przerwać jego panowanie w królewskiej kategorii polskiej organizacji.
Po ostatniej dominującej wygranej z Arkadiuszem Wrzoskiem w lipcu br. poznaliśmy szczegóły kolejnej obrony mistrzowskiego pasa przez Anglika. Jego przeciwnikiem będzie Stefan Vojcak, numer dwa rankingu wagi ciężkiej, który od trzech pojedynków jest niepokonany. To starcie będzie pojedynkiem wieczoru XTB KSW 111 już 18.10.2025.
Przemysław Schenk
fot. Phil De Fries Instagram

(1).png)






